FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie Karmelitańska cela 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 
 
Błogosławiona Elżbieta od Trójcy Świętej

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Karmelitańska cela Strona Główna -> Święci i Święte Boże

Małgorzata
Apostoł



Dołączył: 05 Paź 2006
Posty: 130
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Olsztyn

PostWysłany: Śro 13:01, 11 Lip 2007    Temat postu: Błogosławiona Elżbieta od Trójcy Świętej
 
Ernest Zielonka OCD

Wprowadzenie

Bł. Elżbieta pozostawiła po sobie głęboki ślad w duchowości ubiegłego stulecia. Krótka jest historia jej życia, bo liczy zaledwie 21 lat w świecie i 5 w karmelitańskiej klauzurze. Ale były to lata obfite w ludzką wrażliwość i Boże doświadczenie, przeżyte w milczeniu i skupieniu. W ostatecznym rozrachunku więc – życie ubogie, ale jednocześnie bogate w ubóstwo pochodzące od Boga, które pozwalało jej przemieniać w przedziwny sposób proste i zwyczajne sytuacje dnia codziennego.

Początek

Urodziła się 18 lipca 1880 roku w obozie wojskowym w Avor niedaleko Bourges. Ojciec wojskowy, matka odważnie dzieląca losy męża, również pochodziła z rodziny o tradycjach oficerskich. Dziecko, które jeszcze w łonie matki sprawiało rodzicom wiele strapienia, zostało ochrzczone w święto Marii Magdaleny. Zaledwie mała może utrzymać się na nogach, cały obóz może na własne uszy przekonać się o jej donośnym głosie i mocnym charakterze. Kiedy Elżbieta ma dwa lata, rodzicie przenoszą się do Dijon, gdzie na świat przychodzi drugie dziecko, Małgorzata.

Spokojne i radosne życie zmienia się nagle, kiedy umiera Józef Catez. Rodzina zmuszona zostaje do nagłej zmiany zewnętrznego stylu życia, co jednak nie odbija się negatywnie na edukacji dziewczyn. W tym okresie Elżbieta swoim uporem, humorami, atakami nieopanowanego gniewu doprowadza do rozpaczy nie tylko matkę, ale i całe otoczenie. Cierpliwość i szczególne zdolności pedagogiczne Pani Catez sprawiają jednak, że powoli udaje się Elżbiecie odnosić pierwsze zwycięstwa nad swoim temperamentem złośnicy.

Przemiana

Kiedy Elżbieta ukończyła 7 rok życia, przystąpiła po raz pierwszy do Komunii Św. Od tego dnia, jak zaświadcza jej siostra Małgorzata, dostrzega się u niej wyraźną zmianę. Odczuwało się, że Bóg zaczyna coraz bardziej przenikać jej młode serce. Kolejne zwycięstwa nad sobą nie przychodziły jednak łatwo. Pewnego dnia, podczas dzięcięcej zabawy przyjaciółka Elżbiety, Luisa Hallo widzi łzy zwycięstwa w jej oczach, kiedy postanawia bawić się w zabawę zaproponowaną przez jej przyjaciółkę, rezygnując tym samym ze swojej propozycji. Inny świadek widzi jak Elżbieta zagryza wargi, aby nie odpowiedzieć na uwagi kierowane do niej przez matkę. Celem pracy nad sobą jest dla niej lepsze przygotowanie się do każdorazowej komunii św. Ważnym epizodem w jej życiu duchowym jest pierwsze spotkanie w rozmównicy Karmelu w Dijon, kiedy Przeorysza wytłumaczy jej znaczenie jej imienia “dom Boży” – Elżbieta nigdy o tym nie zapomni.

Pianino

Ta niezwykła kobieta, jaką jest Pani Catez, troszczy się nie tylko o duchowy, ale także “ludzki” rozwój swoich córek. Zarówno jedna, jak i druga z zapałem oddają się muzyce. Elżbieta do tego stopnia angażuje się w grę na fortepianie, że odbywa się to ze szkodą dla pozostałych przedmiotów szkolnych. W wieku 13 lat zaczyna zdobywać pierwsze nagrody w konkursach organizowanych przez miejscowe konserwatorium. Jednocześnie już wtedy widać wielką wolność, z jaką podchodzi do kolejnych nagród i samej gry – rezygnuje z wyjazdu do Paryża na dalsze studia, lecz kontynuuje naukę w swojej miejscowości. O wiele bardziej skupiona jest na doskonaleniu swojego wnętrza, i tak w wieku 17 lat widzimy Elżbietę, która już w pełni panuje nad swoimi reakcjami.

Podróże

Przyzwyczajona do nieustannych przenosin, Pani Catez kocha podróże,w które zabiera swoje dwie córki. I tak Elżbieta przechodzi od piękna muzyki do piękna przyrody i owoców ludzkiego geniuszu: Alpy i Pireneje, Szwajcaria i Lourdes, Carcassone i Marsylia, żeby wymienić tylko niektóre. Szczególnie żywe pozostaje w Elżbiecie wspomnienie nieskończoności oceanu, podziwianego w Biarritz. Podróże te sprawiają jej wielką radość, ponieważ ubogacają jej ducha i osobistą kulturę. Podziwiała wszystko modląc się, adorując i kontemplując jednocześnie piękno Boga samego. W tym samym jednak czasie Elżbieta spotykała się z przyjaciółmi, biorąc aktywny udział w organizowanych z tych okazji przyjęciach. Umiejętność szycia i wrodzony zmysł estetyczny sprawiały, że nie przechodziła przez salony niezauważona. Jednak nie to było dla niej ważne.

Życie wewnętrzne

Elżbieta powie: “Modlitwa wydawała mi się tak ważna i tak bardzo kochałam Pana, że jeszcze zanim przystąpiłam do Komunii Św. nie wyobrażałam sobie, że swoje życie można oddać komuś innemu, jak nie Bogu: stąd zrodziło się wtedy we mnie postanowienie nie kochania nikogo poza Nim i życia tylko dla Niego” (Wspomnienia 7).

Hrabina Małgorzata D'Anthès zezna podczas procesu beatyfikacyjnego: “Zapytałam ją, cóż takiego może mówić dobremu Bogu, podczas tak długich modlitw, na co ona mi odpowiedziała: “Och droga pani, my się kochamy!”. Inna bliska przyjaciółka opowiada: “Podczas wieczorków towarzyskich zabierała mnie na bok na dobrą godzinę i opowiadała mi o niebie jak kapłan, powtarzając mi ciągle tę samą myśl: “Należy żyć w towarzystwie dobrego Boga jak z przyjacielem. Bóg musi stać się twoją pasją”.

W wieku 14 lat, podczas dziękczynienia po Komunii, Elżbieta składa ślub czystości i w tym samym mniej więcej okresie, w głębi swojego serca słyszy słowo: “Karmel”.

Podczas kolejnej podróży odwiedza opactwo w Ney: “jakżesz słodkiej samotności musieli doświadczać owi mnisi w tym miejscu ze wszystkich stron otoczonym wysokimi górami”. Milczenie i samotność, jako preludium kontemplacji staną się kluczowymi elementami jej życia wewnętrznego. Elżbieta, mimo że nadal prowadzi bardzo aktywne towarzysko życie, to jednak coraz bardziej oddala się, albo raczej odróżnia od swoich bliskich i przyjaciół. “Elżbieto, ty widzisz Boga”, powie jej wreszcie pewna starsza dama.

Karmel

Podczas zabawy siedmioletnia Elżbieta oddala się od grupy przyjaciółek, podchodzi do kanonika Angles i oświadcza: “Księże Kanoniku, chcę być zakonnicą”. Kiedy wieści o tym wyznaniu docierają do matki, ta nie ukrywając przerażenia próbuje poznać zdanie czcigodnego kapłana, który ku jej jeszcze większemu zdziwieniu oświadcza: “Ja jej wierzę”.

Jak już mówiliśmy, w wieku 14 lat Elżbieta składa ślub dziewictwa, który z całą pewnością można potraktować jako obietnicę późniejszego wstąpienia do klasztoru. Ale kiedy o tym powiedziała matce, ta zabroniła jej jakichkolwiek kontaktów z Karmelem. Sytuacja ulegnie zmianie dopiero w 1899 roku, kiedy Elżbieta otrzyma upragnione pozwolenie, ale nie wcześniej zanim ukończy 21 rok życia. Zanim to nastąpi, latem 1900 r. spotyka o. Vallée, dominikanina, który dogłębnie tłumaczy jej tajemnicę życia trynitarnego w duszy człowieka; w tym momencie jej szczególne powołanie zostaje ostatecznie przypieczętowane. Jednocześnie Elżbieta, oczekując na wstąpienia, włącza się intensywnie w życie parafii, przygotowując dzieci do ich pierwszej Komunii, odwiedza chorych, pracuje z dziećmi robotników.

Wreszcie kończy 21 lat, jest gotowa na przekroczenie bramy tak bardzo upragnionego Karmelu.

2 sierpnia 1901 roku, Elżbieta w towarzystwie matki słucha mszy św. i wchodzi w otwartą już szeroką bramę klauzury. Kilka godzin wcześniej pisze do kanonika Angles:

“Kocham moją matkę jak nigdy, i w momencie spełniania się ofiary, która ostatecznie oddzieli mnie od tych dwóch umiłowanych stworzeń (mamy i Małgorzaty), które Bóg tak dobre wybrał dla mnie, och gdyby Ksiądz wiedział, jaki niezmierny pokój napełnia moją duszę!”.

Zanim wyszła z rodzinnego domu, uklęknęła przed fotografią ojca, jakby prosząc go o błogosławieństwo. I oto po siedmiu latach oczekiwania zostaje przyjęta do wielkiej rodziny Karmelu. Piękne suknie zamienia na prosty habit postulantki, zaskakując wszystkich swoją niezwykłą zdolnością do skupienia. Mała celka, chór, wirydarz, to wszystko tak bardzo proste budzi w niej ogromny zachwyt.

Anna

Miała na imię Anna od Jezusa, fundatorka Karmelu w Dijon, umiłowana córka św. Teresy od Jezusa i Jana od Krzyża. Na francuskiej ziemi stanęła ze swoim “Dzieciątkiem Jezus Fundatorem” i terezjańskim zapałem w sercu, który kazał jej podejmować wielkie dzieła z miłości do Kościoła i Jego dzieci. W Dijon zostawiła jako testament pełną radości i pokoju karność zakonną, która z klasztoru czyniła umiłowany ogród dla Pana, gdzie siostry wzajemnie się rozumieją, miłują, pomagają w praktywaniu ideału nieustannego trwania w miłosnej rozmowie z Tym, o którym wiemy, że nas miłuje. Elżbieta wstąpiła do domu, pod który kamień węgielny został położony w 1868 roku. Inny dom, ale duch Anny pozostał ten sam.

Początki jej karmelitańskiego życia przepełnione są światłem. W święto Niepokalanej otrzymuje habit zakonny i nowe imię, Elżbieta od Trójcy Przenajświętszej. Nieustannie pogłębia w sobie świadomość obecności Trzech: “Och gdyby On nie napełniał naszych korytarzy” mówiła z absolutnym przekonaniem. Wiara w tym okresie jej życia jest dla niej światłem, mocą i pewną przewodniczką. “Znalazłam niebo na ziemi, ponieważ niebem jest Bóg, a Bóg jest w mojej duszy. W dniu, w którym to zrozumiałam, wszystko napełniło się światłem”.

Po zakończeniu nowicjatu, 11 stycznia 1903 roku Błogosławiona składa swoje śluby zakonne i w święto św. Agnieszki otrzymuje czarny welon. Jedynym obowiązkiem, jaki został jej powierzony, to zadanie drugiej kołowej, co zajmowało jej godzinę rano i godzinę po południu. W tym też okresie Elżbieta w znaczny sposób pomagała współsiostrom w praktykowaniu cnoty cierpliwości, z powodu ogromnego zamieszania w przekazywaniu informacji, gubienia kluczy, łącznie z kluczem od bramy klauzury. W tamtym okresie Elżbieta z trudem godziła działanie i kontemplację. I nie w tym miejscu doszukamy się heroiczności jej cnót.

Heroiczność

To, co napawa podziwem, to jej życie wewnętrzne, jego intensywność, bogactwo i umiejętność poddania się we wszystkim obowiązkom swego stanu. Z ogromną miłością, chociaż z równym wysiłkiem, spełniała najmniejsze posługi względem swoich sióstr.

Z całą surowością i dokładnością zachowywała przepisy Reguły odnośnie postów, godzin spoczynku, porządku dnia, a do czasu choroby także postów.

W sposobie mówienia cechowała ją prostota, nigdy nie pozwalała sobie na dawanie dobrych rad, czy prawienie niewczesnych kazań. Wiele razy dała przykłady roztropności i prostoty. We wspólnocie były jedna siostra, która żywiła do Elżbiety szczególną antypiatę i dawała jej to odczuć. Ona bardzo cierpiała z tego powodu, ale nigdy na ten temat nie mówiła, nie skarżyła się.

Zgodnie z duchem Karmelu, szukała nieustannie Bożego Oblicza i starała się żyć w Jego obecności, przeżywając bez kompromisów wymogi swojego powołania, ożywiając modlitwą najprostsze elementy swojego życia, zapominając o samej sobie, aby innym sprawić radość. Ponieważ dla niej spotkanie z jej “Trzema” i posługa bliźniemu – były tym samym.

Choroba

Pomiędzy czerwcem a lipcem 1903 roku pojawiły się u niej pierwsze symptomy choroby. Z powodu poziomu wiedzy ówczesnej medycyny, diagnozy zmieniały się równie szybko, jak zmieniały się sposoby leczenia. Elżbieta przyjmowała wszystko ze spokojem, chodź intuicyjnie czuła, że lekarze ciągle się mylą, że prawdziwy problem uchodzi ich uwadze. Dopiero później lekarze doszli do wniosku, że chodzi o chorobę Addisona.

Cierpienia fizyczne z każdym dniem nasilały się coraz bardziej, żołądek odmawiał przyjmowania jakiegokolwiek pokarmu. Wychudzona Elżbieta nie mogła w pewnym momencie jeść, pić ani spać. Ale także podczas tego cierpienia jej miłość i cierpliwość nie uległy zachwianiu ani umniejszeniu.

Pascha

W 1905 roku jej zdrowie uległo dalszemu pogorszeniu, a w 1906 osiągnęło stan krytyczny. W tym okresie do cierpienia fizycznego dochodzi nadto cierpienie duchowe. Doświadcza pokus przeciwko wierze, do tego stopnia, że pewnego dnia powie, iż trzeba naprawdę trudu, aby uwierzyć, że Bóg istnieje. Nigdy jednak nie uległa tym pokusom. Jej chlebem powszednim stają się noc i ciemność. Kto ją widział w tym ostatnim okresie, zaświadcza, że na jej obliczu odbijało się oblicze Ukrzyżowanego, nie mógł jednak dostrzec tego, co najgłębiej przeżywała.

Ta dziewczyna przeniknięta na wskroś miłością do swojego Oblubieńca, w momencie wielkiego cierpienia pisze do matki: “Istnieje Byt, który jest Miłością i który pragnie, abyśmy trwali w zjednoczeniu z Nim. Mamo, to coś wspaniałego, On tu jest, towarzyszy mi i pomaga w cierpieniu, sprawia, że przechodzę ponad bólem, aby spocząć w Nim. Rób to samo, a zobaczysz, jak wszystko się zmienia” (List 273).

Przeżywa swoje męczeństwo jako łaskę i dar, bez skupiania się na sobie. Ze wzrokiem utkwionym w jej umiłowanych “Trzech”, od których otrzymywała siłę i odwagę, z sercem otwartym na świat i na Kościół. Elżbieta od Trójcy Przenajświętszej, laudem gloriae, upodobniona przez miłość do Ukrzyżowanego Pana, dopełnia swojej radosnej ofiary rankiem 9 listopada 1906 roku. Umierając powie: “Idę do światła, miłości i życia”.

„Głos Karmelu” (6/2006)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Karmelitańska cela Strona Główna -> Święci i Święte Boże
Strona 1 z 1

Wyświetl posty z ostatnich:   
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

 
Skocz do:  


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Skin Created by: Sigma12
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Regulamin