|
Małgorzata
|
|
Apostoł
Dołączył: 05 Paź 2006
Posty: 130
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Olsztyn
|
Wysłany: Śro 15:48, 18 Kwi 2007 Temat postu: Pomoc duchowa pewnej osóbce |
|
Kuleczka napisała: Witaj Małgosiu mam nadzieję ze nie masz nic przeciwko ze do Ciebie pisze i poprostu moze powinnam pisać na Per Pani ale jest mi tak lepiej się wyrazić. Kiedy przeczytalam Twoją ze tak to nazwe biografie zaczelo mi serce bic mocniej. slowo wózek slysze to codziennie mam niepelosprawna przyjaciolke od urodzenia i kiedy przeczytalam Twoje slowa ze wózek nie jest dla Ciebie jakby to ująć ciezarem karą. moja przyjaciolka tak to traktuje często kiedy jej cos nie wychodzi mowi to przez wózek. Ja się przyznam balam osób na wózku nie wiem dlaczego ale tak tez bylo. Poprostu chcialabym jej pomoc nie wiem jak. Na początku roku zboczyla ze swej sciezki mowiac ze budda jest najwazniejszy dzis ona na nowo probuje uwieryc jest Jej ciezko. Ja jestem osobą wierząca i kocham Pana. Ja nie uwazam ze wózek jest karą a wrecz laską a cierpienie wyczula."
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
Małgorzata
|
|
Apostoł
Dołączył: 05 Paź 2006
Posty: 130
Przeczytał: 0 tematów
Skąd: Olsztyn
|
Wysłany: Śro 15:49, 18 Kwi 2007 Temat postu: |
|
Witaj, odpowiadam Ci nie tylko tutaj w mailu ale i na forum ogólnym na
swojej stronce [link widoczny dla zalogowanych] przytaczając część Twojego listu , by inni też mogli pomóc tej Twojej koleżance...Wiesz, kiedyś byłam w podobnej sytuacji...kiedyś też wydawało mi się, że wózek to tylko krzyż
jakiś "skaranie boskie"...długo to trwało - wstyd się przyznać - 7 lat...
mimo iż wózek towarzyszy mi już 34 lata...fakt faktem, inaczej na to patrzą
ludzie po wypadkach, których to doświadcza "jak grom z jasnego nieba", a
inaczej zupełnie ci, którym wózek towarzyszy od urodzenia...są chwile kiedy
wszystkiego ma się dość, że się go przeklina ze słowami: "dlaczego właśnie
ja, dlaczego mnie to spotkało".
Ale z drugiej strony dokładnie 10 lat temu (w lipcu minie 11cie) spotkałam
na swojej drodze ludzi, którzy pomogli mi całkowicie go
zaakceptować..."pokochać" siebie taką jaką jestem...i przede wszystkim
"poukładać" moje więzi z Bogiem, z którym też niestety przez dłuższy okres
czasu byłam na bakier...Dopiero po tym spotkaniu i słowach Sługi Bożego Jana
Pawła II - już nie pamiętam gdzie je przeczytałam - w których mówił, że
żadna religia (w przypadku twojej koleżanki budda) nie jest doskonała, każda
ma jakieś braki, ale najważniejsze, że każda w większym czy mniejszym
stopniu prowadzi tą jedną drogą - do Boga, który jest Miłością...
Po drugie myślę, że ten proces u twojej koleżanki też pewnie będzie długo
trwał...bo nie od razu staje się cud...ona sama musi do wszystkiego
dojść...a ty pewnie jesteś tym narzędziem, którym chce się Bóg posłużyć jako
jej koleżanką...pamiętaj jednak, rób to ostrożnie, nie na siłę...jeśli
zacznie się buntować to odczekaj a kiedyś wróć znów do tematu...może to
trwać kilka lat ale wiem, że warto...Może na początek jakiś wyjazd z jakąś
grupą, która by nie nachalnie, ale choć w jakimś stopniu pokazywała jej Boga
swoim życiem, bo wiesz...najważniejsze jest świadectwo swojego
życia...Powodzenia!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Skin Created by: Sigma12 Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
|
|